• Wilczy Szaniec | Wolfsschanze | Wolf's Lair

Dzień powszedni Hitlera

Wspomnienia typowego dnia Hitlera
według Alberta Speera

hitler-and-speer

„[…] Po śniadaniu przynoszono Hitlerowi codzienną prasę, której przegląd wyraźnie wpływał na jego nastrój. Potem Hewel (przedstawiciel Ribbentropa w Wilczym Szańcu, aut.) relacjonował mu zagraniczne komentarze prasowe, których Hitler cierpliwie wysłuchiwał. Z perspektywy minionego czasu, wydaje mi się, że opinie prasowe traktował poważniej, niż rzeczywistość. Po przeglądzie prasy Schaub przynosił mu sprawozdania o nalotach lotniczych ostatniej nocy, które wcześniej przekazywane były przez gauleiterów Bormannowi.

Kilka razy próbowałem nakłonić Hitlera do obejrzenia zbombardowanych miast, jednakże Hitler za każdym razem odmawiał spełnienia moich „dziwnych” próśb.

Myślę jednak, że był on doskonale poinformowany o zniszczeniach spowodowanych nalotami … Führer wydawał się być wyraźnie wstrząśnięty tymi relacjami, jednakże mniej z powodu strat ludności czy też zniszczeń budynków mieszkalnych, aniżeli z powodu utraty cennych budowli, a w szczególności teatrów.

[…] Podczas czytania tych raportów Hitler miał zwyczaj wyrażania obraźliwych opinii o rządzie angielskim i Żydach, którzy według jego mniemania byli winni tych nalotów.

[…] Zdecydowanie odrzucał usilne zalecenia Morella, który sugerował mu konieczność odbywania długich codziennych spacerów. Pokonywał codziennie zaledwie stumetrowy odcinek wewnątrz I strefy bezpieczeństwa. Podczas spacerów Hitler najczęściej nie interesował się towarzyszącą mu osobą, lecz skupiał uwagę na swoim niemieckim owczarku Blondi, którego próbował przy tej okazji tresować. Po kilku ćwiczeniach w aportowaniu, pies musiał balansować na równoważni o szerokości dwudziestu centymetrów i długości ośmiu metrów, ustawionej na wysokości dwóch metrów. Owczarek odgrywał w życiu Hitlera najprawdopodobniej najważniejszą rolę; wydaje się, że był dla Hitlera ważniejszy, niż jego najbliżsi współpracownicy: jeśli w kwaterze nie przebywał żaden z dostojnych gości, Hitler spożywał posiłki wyłącznie w towarzystwie swojego psa.

Blondi - owczarek Hitlera

[…] Z miesiąca na miesiąc stawał się Führer coraz bardziej milczący. Od jesieni 1943 r. wspólny obiad stawał się prawdziwą męką. W milczeniu jedliśmy zupę, czyniąc w przerwie między daniami zaledwie parę uwag na temat pogody lub nieudolności służby meteorologicznej.

[…] Na wieczorne herbatki zapraszał Hitler swoich lekarzy, sekretarki, wojskowych i cywilnych adiutantów, ambasadora Hewela, czasami Bormanna. Ja byłem również zawsze mile widziany. Hitler lubił przy tej okazji stwarzać „miłą” atmosferę, często z płonącym kominkiem; sam podawał sekretarkom ciasto i troszczył się, jako pan domu, o swoich gości. Obowiązywała niepisana umowa, aby podczas tych spotkań unikać rozmów na temat wojny i polityki oraz nie krytykować czołowych osobistości Trzeciej Rzeszy. Ze zrozumiałych względów nie miał potrzeby o tym dyskutować. Śmiano się wprawdzie z żartów, opowiadanych wielokrotnie przez Hitlera, jak gdyby słuchano ich je po raz pierwszy. Trudno było ożywić atmosferę wspólnych spotkań. Było bardzo nudno, i tylko uprzejmość oraz poczucie taktu zmuszały nas do brania w nich udziału. Po wielogodzinnych, monotonnych dyskusjach ogarniał nas sen, z ledwością patrzyliśmy na oczy.

[….] Przed klęską pod Stalingradem Hitler słuchał chętnie symfonii Beethovena, partii z oper Wagnera lub pieśni Hugona Wolfa. Mógł wtedy siedzieć godzinami z zamkniętymi oczami i przysłuchiwać się muzyce. Zawsze nastawiano te same płyty i uczestnicy herbatek znali na pamięć ich numery. Po Stalingradzie Hitler nie był w stanie słuchać muzyki, spędzaliśmy więc wieczory na słuchaniu jego monologów. Ciągle na te same tematy: jego młodość w Wiedniu, okres walki, historia ludzkości, mikro i makrokosmos i itp. Słuchając tych opowieści wiedzieliśmy zazwyczaj z góry, co powie za chwilę…”


Wspomnienia Henry Pickera,
stenografa M. Bormanna

„[…] Poranek Hitlera rozpoczynał się od przyjmowania meldunków o nocnych nalotach. Między godz. 9.00 a 10.00 Hitler odbywał spacer na terenie Wilczego Szańca, podczas którego każdy z nas miał prawo zwrócić się do niego w osobistych sprawach. Na przykład, gdy jeden z kelnerów naszego kasyna, ojciec siedmiorga dzieci, został bez wcześniejszego wypowiedzenia natychmiast zwolniony przez Bormanna, – ponieważ ów mimo podjętych środków ostrożności, pozwolił na przyjęcie pewnej skrzynki do piwnicy kasyna, bez kontroli jej zawartości, – mógł w rozmowie z Hitlerem przed swoim odjazdem opowiedzieć o swoich kłopotach. Hitler przekazał przez niego pismo „intencyjne”, polecające zatrudnienie go w Kancelarii Rzeszy, a gdy burza w Wilczym Szańcu ucichła, polecił ponownie przyjąć go tu do pracy.

Generalnie jednak istniała niepisana zasada, że podczas relaksu nikt nie zwracał się do Hitlera bez potrzeby. Jego lekarze wiedzieli bowiem, jak istotne dla zdrowia Führera były spacery oraz zabawy z psem.

Życie rozpoczynało się w kwaterze około godz. 11.00. Szef sztabu generalnego F. Halder (później Generał K. Zeitzler) pojawiał się ze swoimi generałami na naradzie południowej, podczas której omawiano szczegółowo przebieg działań wojennych na wszystkich frontach. Po relacji biorących udział w naradzie dowódców armii, grup armii lub ich przedstawicieli, sytuację ogólną omawiał szef sztabu generalnego Alfred Jodl. Narady południowe rozpoczynały się zwykle o godz. 12.00 i trwały jedną, dwie godziny, czasem dłużej.

Po obiedzie polecał Hitler jednemu z ordynansów, Linge albo Junge, podać oprawione w złoto okulary. Od 1935 r. Führer używał do czytania okularów, których szkła z upływem czasu zostały wzmocnione do 4 dioptrii (prawe) i 3 (lewe). Do studiowania map posługiwał się dużą lupą, podarowaną mu przez naczelne dowództwo Wehrmachtu. Aby nie ukazywać się publicznie w okularach, polecił – już od czasu objęcia urzędu kanclerza – przygotowywać wszystkie teksty przemówień oraz urzędowe pisma na specjalnie do tego celu przeznaczonych maszynach do pisania o dużej wielkości czcionki i 10-milimetrowych odstępach między wierszami.

Dostarczone przez szefa prasy Otto Dietricha depesze, studiował Hitler wolno i dokładnie. Po tym przekazywał je Keitlowi lub Bormannowi a adiutantom dyktował swoje uwagi i polecenia odnośnie treści zawartych w depeszach.

Führer posiadał niezwykłą umiejętność podtrzymywania rozmowy lub też kierowania jej na inne tory i, co wydaje się bardzo istotne, nigdy podczas posiłków, nawet po niezwykle burzliwych naradach, nie nawiązywał do istotnych problemów wojny, odwrotnie – kierował treść rozmowy na najbardziej prozaiczne tematy, np. zaczynał mówić o szkodliwości palenia papierosów. Gdy zabierał głos, nikt się nie ważył mu przerywać. Z uwagi na to, że nasz szef często się powtarzał, zawsze wiedzieliśmy na pamięć, co ma do powiedzenia na konkretny temat: wynikało to z tego, że wszyscy mieszkańcy kwatery, byli skazani na wieloletnią współobecność i znali się zbyt dobrze.

Po obiedzie udawał się Hitler na rozmowę prywatną do swego schronu z jednym z zaproszonych gości lub Bormannem.

[…] Około godz. 18.00 zaczynała się narada wieczorna, w której brali udział wyłącznie „panowie” z Wilczego Szańca. Poruszane były głównie zagadnienia wojny powietrznej. Po kolacji udawał się Hitler ponownie do swego schronu, chyba że na porządku dnia była „Wochenschau” (kronika – tygodniowy przegląd wydarzeń, wyd.). Do tego celu służyło specjalnie urządzone drugie pomieszczenie kasyna. Zdarzało się, że Hitler oglądał kroniki dwukrotnie, po czym ustosunkowywał się do zaprezentowanej w filmie tematyki, niekiedy dzielił się uwagami, udzielał wskazówek lub też ingerował w komentarz. Po „Wochenschau” często wyświetlano filmy komediowe. Hitler rezygnował zarówno z oglądania komedii jak i przedstawień teatralnych, uważał bowiem, iż w czasie wojny, gdy żołnierze na froncie są pozbawieni wszelkich zabaw, nie godzi się oddawać żadnym przyjemnościom. Wyjątek stanowiły pewien film, wyemitowany z okazji pobytu w Wilczym Szańcu Mussoliniego oraz gościnnie wystawione przedstawienie teatralne z Bayreuth „Zmierzch Bogów”, poświęcone rannym z roku 1940.

[…] Jedynym luksusem i eliksirem życia Hitlera w Wilczym Szańcu były jego telefoniczne nocne rozmowy z Ewą Braun. […] W niej odnalazł on ideał kobiety modnej, wysportowanej oraz zaradnej życiowo. Odczuwało się, że tkliwie ją kochał.

[…] Podczas „nocnych debat” poznałem innego Hitlera aniżeli tego, którego znałem z obrazów, gazet oraz opowiadań. Myślę, że wykazywał się wielką znajomością psychologii mas, umiejętnością syntetycznego ujmowania problemów, nieodpartą wolą reformowania świata, wyjątkową inteligencją, pamięcią oraz poczuciem własnej wartości…”.


Wspomnienia Christy Schroeder,
sekretarki Hitlera

Christa Schroeder - Sekretarka Hitlera

Fragmenty z listu do swojej przyjaciółki:

„[…] Nasz bunkier sypialny ma wielkość wagonu kolejowego i wyłożony jest przytulną, jasną boazerią. Wewnątrz znajduje się umywalka, nad nią lustro, małe radio „Siemens”, za pomocą którego można jednak odbierać wiele stacji. Bunkier posiada nawet ogrzewanie elektryczne. Pomieszczenie jest małe, stwarza jednak miłe wrażenie.
[…] Moje wąskie twarde łóżko, wypełnione jest trawą morską. Są również ogólnie dostępne kabiny z prysznicami. […] Spokój zakłóca jedynie szum wentylatora.
[…] W pomieszczeniach jest zimno, dokucza wilgoć, odczuwam ołowianą ociężałość ciała i bóle reumatyczne. Przed udaniem się do łóżka trzeba go najpierw osuszyć temperaturą własnego ciała.

[…] Las chroni przed upałem: odczuwa się to dopiero wtedy, gdy się wyjdzie na słoneczną ulicę.

[…] Dokucza przeklęta plaga komarów, która sprawia wiele problemów, także Hitlerowi. Moje nogi są już całkowicie pokłute i pokryte dużymi swędzącymi bąblami.
[…] Hitler twierdzi, że wyszukano mu najbardziej bagienny, najobfitszy w komary i pod względem klimatycznym najmniej odpowiedni teren.”


Według Hansa Baura,
pilota Hitlera

Hans Baur - Hitlers pilotGłupi kawał, wyrządzony komarom

„[…] Komary nie oszczędziły również głównej kwatery w Kętrzynie. Bagna, które otaczały kwaterę, były idealnym miejscem lęgowym komarów, które nadciągały w coraz to nowych, żądnych krwi chmarach. W bezpośredniej bliskości bunkra Hitlera znajdowały się liczne bagna. Ulęgło się w nich wiele żab, które wieczorami i nocą dawały głośne koncerty. – Pewnego dnia ucichły. Po pewnym czasie Hitler zauważył brak kumkania żab i polecił spytać, co jest tego powodem. Zameldowano mu, że …komarom niechcący „dobrano się do skóry”. Do bajor wlano kilkaset litrów ropy naftowej i żaby tego nie przeżyły – pozdychały, a koncerty się skończyły. Na pewno zniszczono przy tym wiele larw komarów, lecz wiele, wiele z nich pozostało, ich rezerwy okazały się niesamowicie duże. Hitler narobił wielkiego szumu: „Czyż widziano kiedyś takich idiotów? Żaby zlikwidowano, a komary pozostały! Przecież żaby codziennie wyłapują tysiące komarów!” – Mozolną pracą oczyszczono zatrute bagna, napełniono je czystą wodą i zasiedlono ponownie żabami.”