• Wilczy Szaniec | Wolfsschanze | Wolf's Lair

Claus Schenk von Stauffenberg

Hrabia Claus Philip Maria
Schenk von Stauffenberg

15.11.1907 – 21.07.1944 pułkownik, hrabia, rozstrzelany za nieudaną próbę zamachu na Hitlera

Hrabia Claus Philip Maria Schenk von Stauffenberg urodził się 15.11.1907 r. w Jettingen (Bawaria) jako trzeci syn hrabiego Alfreda Schenka von Stauffenberga. W 1930 roku Claus ukończył szkołę kawalerii w Hanowerze.

W 1933 roku ożenił się w Bambergu z Niną baronową von Lerchenfeld.

Małżeństwo Stauffenbergów miało pięcioro dzieci: Bertholda (ur.1934 r.), Heimerana (1936 r.), Franza (1938 r.), Valerię (1940 r.) oraz Konstancję (1945 r.). W czasie wojny brał udział w kampaniach wojennych przeciwko Polsce, Francji i ZSRR. Pełniąc funkcję majora w sztabie generalnym, nawiązał już w roku 1941 kontakt z oficerami sztabowymi na frontach północnym, wschodnim, na Bałkanach a także w Paryżu, Atenach i Berlinie.

W lutym 1943 r., po mianowaniu na pułkownika, został Stauffenberg pierwszym oficerem sztabu generalnego 10. dywizji pancernej, biorącej udział w kampanii afrykańskiej. 7 kwietnia 1943 roku został ciężko ranny podczas ataku lotniczego. Stracił lewe oko, prawą rękę i dwa palce lewej dłoni.

Okres cierpienia i rekonwalescencji był czasem refleksji, przemyśleń oraz przypływu nowych duchowych sił. Świadomość zbrodni dokonanych na Żydach, na radzieckiej ludności cywilnej i jeńcach wojennych, być może, także kalectwo osobiste upewniały Stauffenberga w jego coraz bardziej radykalnych przekonaniach. Uświadomił sobie konieczność usunięcia Hitlera, szybkiego zakończenia wojny oraz likwidacji całego systemu nazistowskiego.

W październiku 1943 r. Stauffenberg został szefem sztabu w urzędzie ogólnym wojsk lądowych, którym kierował generał piechoty Friedrich Olbricht. Olbricht, który od 1938 r. był siłą napędową wojskowej opozycji, wtajemniczył Stauffenberga w plany zamachu stanu oraz wciągnął go w krąg spiskowców.

W czerwca 1944 r. zostaje Stauffenberg powołany tymczasowo, a od 1 lipca oficjalnie na szefa sztabu przy dowódcy wojsk zapasowych z jednoczesnym awansem na pułkownika. Nominacja ta oznacza, że od tej chwili będzie on mógł często brać udział w naradach sztabowych w kwaterze głównej Hitlera. Natychmiast decyduje się więc sam dokonać zamachu. Strzał z pistoletu w przypadku jednorękiego oficera nie wchodził w rachubę: w bezpośrednim otoczeniu Hitlera podczas narad specjalnych nie było zwyczaju posiadania przy sobie broni.

Przygotowania do przewrotu, zmierzające do usunięcia Hitlera, opierały się na wykorzystaniu planu pod kryptonimem „Walkiria„, który przewidziany był na wypadek ewentualnego buntu jeńców i robotników przymusowych, pracujących w Niemczech. Zatwierdzony przez Hitlera plan stanowił od początku legalny kamuflaż i podstawę zamierzonego zamachu wojskowego. Przy pomocy wojsk lądowych (przewidzianych w kryptonimie „Walkiria” do stłumienia ewentualnego buntu), których szefem był właśnie pułkownik Stauffenberg, planowano zająć dzielnicę rządową, ministerstwo propagandy, wszystkie ważne placówki służbowe, aresztować funkcjonariuszy, obsadzić radiostację i redakcje prasowe.

6 lipca Stauffenberg musiał wyjechać na odprawę do Obersalzbergu, gdzie wówczas czasowo przebywał Hitler. Według późniejszego raportu gestapo miał on ze sobą teczkę z bombą, ale nie próbował dokonać zamachu. Z tego samego powodu znalazł się Stauffenberg znowu w Obersalzbergu 11 lipca. Znów nie doszło do zamachu

18 lipca 1944 roku Stauffenberg otrzymał polecenie, by 20 lipca złożyć na naradzie w Wilczym Szańcu sprawozdanie odnośnie możliwości użycia jednostek armii zapasowej na froncie wschodnim. Dzień 19 lipca minął na przygotowaniach do zamachu.. Ostatnią noc spędził ze swoim bratem Bertholdem w domu przy ulicy Tristana 8.

W czwartek, 20 lipca, tuż po godzinie 6 rano, Stauffenberg i jego adiutant opuścili Berlin. O godzinie 10.15 wylądowali na lotnisku w Kętrzynie opodal Wilczego Szańca.

Tuż przed godziną 13 ziemią wstrząsnął wybuch… Po kwadransie pułkownik był już w samolocie lecącym spowrotem do Berlina. Był przekonany o powodzeniu swojej misji. Aresztowano go i rozstrzelano jeszcze tej samej nocy. Zanim kule przeszyły ciało Stauffenberga, krzyknął on głośno: „Niech żyją święte Niemcy”. Miał niespełna 37 lat.

Przeczytaj więcej o zamachu na życie Hitlera.

Żona Clausa Stauffenberga Nina dowiedziała się o zamachu i rozstrzelaniu męża rankiem 21 lipca 1944 r. Trzy dni później aresztowało ją gestapo. Pod koniec sierpnia 1944 r. trafiła do Ravensbrück, gdzie w odizolowanej celi pod nazwiskiem „Schank” spędziła następnych pięć miesięcy. Była wówczas w zaawansowanej ciąży; poród odebrano w styczniu 1945 r. w prywatnej klinice we Frankfurcie nad Odrą. W kwietniu 1945 roku odnalazła w Trogen (Alpy) przyjaciela swego ojca, u którego pozostała do końca wojny. Dzieciom Stauffenberga udało się przetrwać wojnę. Zostały one przewiezione do miejscowości Bad Sachsa w górach Harzu, gdzie pod nazwiskiem „Meister” zostały umieszczone w domu opieki. Na początku czerwca 1945 r. zostały one odnalezione przez Czerwony Krzyż. Po dziewięciu miesiącach ponownie zobaczyły swoją matkę. Nina Stauffenberg mieszkała po wojnie w Bambergu (Bawaria). Zmarła 2 kwietnia 2006 roku, w Kirchlauter w Niemczech.

Kontrowersyjne poglądy

Stauffenberg służył we wrześniu ’39 roku w 1. lekkiej dywizji (później przemianowanej na 6. dywizję pancerną), a sama inwazja była całkowicie zbieżna z jego poglądami i wyznawaną ideologią. Wśród wielu niemieckich rodzin arystokratycznych panowało przekonanie, że ziemie wschodnie są od wieków domeną Niemiec. W ich percepcji zostały one wbrew konieczności dziejowej zaludnione przez Polaków i należy to zmienić. Sam Claus von Stauffenberg powiedział: „Jest kluczowe, byśmy zaczęli systematyczną kolonizację Polski. Nie mam jednak wątpliwości, że to nastąpi.” Człowiek, który wypowiedział podobne słowa musiał z niemałą satysfakcją uczestniczyć w ataku na nasze ziemie. Jego korespondencja po rozpoczęciu okupacji również wskazuje na wyjątkową nienawiść do Polaków. Zdaje się, że bardziej nienawidził tylko Żydów. W jednym z listów do żony charakteryzował polskie społeczeństwo: „To straszliwy motłoch, jest tu cała masa Żydów i mieszańców. Lud ten czuje się dobrze tylko pozostając pod batem. Tysiące jeńców będzie nam dobrze służyć w pracach rolniczych.” W powyższych słowach widać z jednej strony obrzydzenie przesiąkniętego nazizmem oficera, a z drugiej dumę z faktu, iż wkrótce Niemcy zaprowadzą na polskich ziemiach porządek i wykorzystają ludność do niewolniczej pracy. Być może w tamtym czasie listy o takiej treści mogły się podobać żonie Stauffenberga, ale na pewno nie powinny i nie mogą obecnie podobać się Polakom!